Pływające targi w Tajlandii to tradycja, która jest słynna w całej Azji Południowo-Wschodniej. Jej początki sięgają XIV wieku i czasów potężnego królestwa Auytthaya. Aby ułatwić mieszkańcom małych wiosek wymianę dóbr, organizowano wówczas „spotkania handlowe” na łodziach, które przemieszczały się wzdłuż biegu głównych rzek kraju. Zwyczaj urządzania tych wodnych bazarów przetrwał do dziś i dzięki swojej widowiskości stał się jedną z najciekawszych atrakcji turystycznych Tajlandii.
Wizyta na pływającym targu to okazja to podejrzenia bazarowego życia, zakupów, pysznego lunchu i szkolenia z technik targowania – w jednym! Przemieszczając się na chwiejnej łódeczce między tysiącami innych możemy dostać zawrotu głowy od otaczających nas kolorów, dźwięków i zapachów. Są tu tysiące girland, utkanych dla bogów ze świeżych kwiatów, które uderzają swoim słodkim zapachem. Są też krzykliwi i sympatyczni handlarze tkanin i lokalnych pamiątek, zachwalający umiejętności tajskich rzemieślników. Są również sprzedawcy świeżych owoców, z których słynie Tajlandia: mango, „włochatego” rambutanu, kontrowersyjnego duriana czy „smoczego owocu” - pitai.
Gdzie znajdziemy najlepsze pływające targi w Tajlandii? Oczywiście – w okolicach Bangkoku. Najsłynniejszy z nich to Damnoen Saduak (100 km od stolicy) najstarszy i największy w całym kraju. Jego wodne alejki, place i „skrzyżowania” można eksplorować bez końca. Jeżeli chcemy poznać bardziej autentyczną stronę tej niezwyklej tajskiej tradycji, mniejszy i bardziej „lokalny” targ Amphawa (70 km od Bangkoku) to drugi, choć wcale nie mniej interesujący wybór.