W południowo-zachodniej części wyspy znajduje się półwysep, będący najdalej wysuniętą na zachód częścią wyspy. Jest to najbardziej rozpoznawalne miejsce na Mauritiusie, gdyż widok otoczonego rafą półwyspu w kształcie młota wraz ze stojącą na nim charakterystyczną skałą o nazwie Le Morne Brabant (od której cały półwysep wziął swoją nazwę), stał się swego rodzaju graficzną wizytówką wyspy. Ten pocztówkowy widok robi tak oszałamiające wrażenie od strony oceanu, że niektóre firmy wykorzystują go nie tylko do promowania tego właśnie kierunku, ale umieszczają go na okładkach swoich katalogów, fototapetach czy stronach internetowych, promujących egzotykę w szerokim tego słowa znaczeniu.

Obecnie zakątek ten słynie z najbardziej luksusowych i najdroższych hoteli na wyspie, których oferta skierowana jest do wymagających klientów, nastawionych na wypoczynek w cudownych okolicznościach przyrody, z dala od zgiełku komercyjnych kurortów. Zdecydowana większość osób oddaje się tu relaksowi przy plaży, sportom wodnym lub korzysta z bogatej infrastruktury komfortowych resortów, upamiętniając swój pobyt pięknymi zdjęciami z monumentalną skałą w tle. Tylko nieliczni decydują się na zdobycie tego 555 metrowego szczytu. Jednak nieważne, czy znajdujemy się u jego podnóża, czy spoglądamy z niego w dół - warto znać związaną z nim smutną legendę. Otóż w trakcie burzliwych dziejów wyspy półwysep stał się on schronieniem dla zbiegłych niewolników. Gdy w 1835 roku niewolnictwo zostało zniesione, do byłych niewolników zostały wysłane oddziały wojska, które miały przekazać im tę informację. Niestety nieszczęśnicy widząc zbliżające się wojska, uznali, że zorganizowano na nich obławę. Nie chcąc ponownie trafić do niewoli, wspięli się na skałę, aby następnie się z niej rzucić i umrzeć jako wolni ludzie.