Park Narodowy Irazu hipnotyzuje mieszanką księżycowych i tropikalnych krajobrazów. To ziemia, gdzie czczono dawniej dymiącą groźnie górę, której imię Majowie tłumaczyli jako „Góra Grzmotów”. To miejsce podziurawione nieckami opuszczonych kraterów, wulkanicznych jeziorek wypełnionych kolorową wodą, ale także – otulonych gęstą mgłą tropikalnych lasów. Szczyt wulkanu to zapewne najwspanialszy punkt widokowy w całej Ameryce Środkowej. Przy dobrej pogodzie dojrzymy stąd błękit Pacyfiku i lśniące wody Morza Karaibskiego.
Park rozciąga się na przestrzeni ponad 2000 km2 i chroni obszary lasów mglistych położonych 2800 – 3432 m n.p.m. Odwiedziny w Parku Narodowym Irazu to okazja poznania potęgi przyrody Kostaryki. Rozmiary głównego krateru onieśmielają – potężna wyrwa w ziemi ma ponad 1000 metrów średnicy i 300 metrów głębokości.Wyniosły szczyt wulkanu dziś jest spokojny, jednak mieszkańcy okolic nadal pamiętają kataklizmy, które „dymiąca góra” powodowała w dawnych wiekach.
Warto zarezerwować w plannerze podróżniczym co najmniej pół dnia na zwiedzanie okolic Irazu. Niezbyt wymagający trekking wzdłuż szlaków, wytyczonych między głównymi atrakcjami okolicy, pozwoli nam zbliżyć się do bogatego świata przyrody. Będąc w sercu lasu natkniemy się m.in. na kolibra, lisa czy pancernika.
Wędrując między kraterami o uwodząco brzmiących nazwach, takich jak Playa Hermosa czy La Laguna, koniecznie należy zachować ostrożność i zwracać uwagę na tablice informacyjne. Bo choć dziś „Góra Grzmotów” zachowuje się spokojnie, to przecież ten najwyższy aktywny wulkan Kostaryki wybuchł ostatni raz zaledwie 50 lat temu.